Actions

Work Header

If you were church, I'd get on my knees (Kinktober 2025)

Summary:

Marcin/Jakub Kinktober 2025.

Enjoy!

Chapter 1: Day 1: Begging

Chapter Text

– Błagam Jakubie. Błagam, błagam. 

Marcin klęczał na sianie, nic nie przejmując się tym, że jego portki będą potem w opłakanym stanie. Miał rozwiane włosy, zamglone oczy i rumieniec na policzku tak wyraźny, że jego lica zdawały się płonąć żywym ogniem. Jakub spoglądał na niego z góry, nonszalancko oparty o ścianę stodoły, wsłuchując się w jego nieustające błagania. 

– I co na to powie Aniela? 

Marcin wzruszył ramionami. 

– Nie dbam o to. Widziałem ją z Maciejem... o nic już nie dbam. Jakubie, błagam, nie daj się dłużej prosić... 

Jakub roześmiał się perliście i pogładził Marcina po potarganych włosach. Niespodziewanie jego dłoń zacisnęła się na nich mocno, a skóra rękawiczek naprężyła się gwałtownie. W odpowiedzi Marcin wydał z siebie najbardziej rozkoszny jęk na świecie. 

– Pan Bóg jest łaskawy, tak samo jak jego słudzy. – powiedział po chwili, w dalszym ciągu spoglądając na zarumienioną twarz szlachcica. – Pod sutannę. 

Marcin jęknął po raz kolejny, lecz posłusznie podniósł ciężki materiał na tyle, aby móc schować pod nią głowę. Nawet nie miał czasu, aby zadziwić się faktem, że Jakub Adamczewski (poza koszulą naturalnie) nie nosił żadnej bielizny. Jego wysokie buty kończyły się w połowie uda, pozostawiając niewielki fragment skóry na widoku, co czyniło ten akt jeszcze bardziej zakazanym. Marcin przejechał językiem po wewnętrznej stronie uda drugiego mężczyzny, a w odpowiedzi dłoń na jego włosach zacisnęła się jeszcze mocniej. 

Jakub przytrzymał go za włosy na tyle, aby ten nie był w stanie dosięgnąć jego krocza. Marcin czym prędzej podniósł oczy na jego twarz i zamrugał nadmiernie, ignorując łzy, które pojawiły się niespodziewanie w kącikach jego oczu. 

Proszę. Proszę, Jakubie, mogę...? 

Młodszy z braci Adamczewskich uśmiechnął się po raz kolejny i ukontentowany jego zachowaniem, rozluźnił uścisk na jego włosach. Szlachcic nie zamierzał tracić czasu. Czym prędzej podwinął jego bawełnianą koszulę i złożył kilka szybkich, mokrych pocałunków na jego członku. Być może fakt nienoszenia przez Jakuba portek był pomyślany właśnie na takie okazje? Marcin wziął go do ust niczym głodujący kawał suchego chleba, szybko ściągając policzki do wewnątrz. Jakub odchylił głowę do tyłu, a jego ciemne włosy rozsypały się na drewnianej ścianie stodoły. 

– Dobrze, że moja siostra cię teraz nie widzi. Pewnie przestałaby uważać, że jesteś absolutnie bez skazy. – powiedział drżącym głosem, podczas gdy szlachcic nie przerywał swoich ruchów. Lizał go po całości, dotykał mocniej językiem tam, gdzie trzeba, aby kilkukrotnie zassać się na samej główce, jednocześnie błądząc palcami po jego udach. Marcin ewidentnie robił to po raz pierwszy, lecz jego ekscytacja i zapał do pracy sprawiały, że Jakub czuł się jak w siódmym niebie. Cały czas miał w głowie jego błagalne spojrzenie. Wyglądał wtedy jak kundel, któremu pomachało się raz przed nosem jakimś lepszym kąskiem i od tej pory nie mógł przestać o tym myśleć.  

Niespodziewanie Jakub szarpnął kosmykami włosów Marcina tak mocno, że ten aż wydał z siebie głośny jęk. Wibracje, jakie przeszły po jego członku sprawiły, że Jakub ledwo powstrzymał się przed westchnięciem. Spojrzał na klęczącego przed nim szlachcica, z jego sutanną na ramionach i skórzaną rękawiczką we włosach i odczuł zawroty głowy. Marcin nie przestawał ani na moment, ssał i dotykał go przez cały czas, w dalszym ciągu nie zwracając uwagi na łzy w oczach. Jakub musiał przytrzymać się ściany, gdyż bał się, że wraz ze spełnieniem straci równowagę i runie prosto w siano. 

Na całe szczęście, tak się nie stało. W ostatnim momencie silne ręce Marcina przytrzymały jego biodra w miejscu, podczas gdy ten zlizał dokładnie każdą kroplę jego nasienia. Jakub nareszcie pozwolił sobie na głośne, pełne zadowolenia westchnięcie i wysunięcie ręki z włosów Marcina. Ten niemalże nabożnym gestem poprawił jego sutannę, jednak nie podniósł się z kolan, w zamian za to z szerokim uśmiechem spoglądając na stojącego mężczyznę. 

– Ojciec był bardzo łaskawy. Dziękuję. – szepnął tylko, a jego oczy błyszczały w półmroku stodoły.